sobota, 25 maja 2013

Rozdział 1.

Wielkie wejście warte co najmniej kilkudziesięciu spojrzeń przeciętnych uczniów okupujących szkolne szafki czy ławki na boisku. Niektóre szczęściary zdążyły jeszcze w ostatniej chwili wyjrzeć zza drzwi damskiej toalety, gdzie prawdopodobnie poprawiały makijaż lub plotkowały z przyjaciółkami. O czym? Ano, wiadomo. Główny temat zawsze był taki sam, rzadko schodziło się do tych przyziemnych rzeczy, które nie mogły się równać z nią. Podziwiali i nienawidzili, ewentualnie jedno i drugie naraz. Naiwni, dzięki nim osiągnęła swój cel, zawsze była na językach.
Wystarczył odgłos trzaśnięcia potężnych drzwi wejściowych i charakterystyczny stukot wysokich obcasów. Tłumy tylko czekały na jeden fałszywy krok, może potknięcie. Nigdy, przenigdy. Idealna równowaga, pewny krok, uniesiona głowa.
Perfekcyjność denerwuje. Bo niby dlaczego ona może mieć zgrabną sylwetkę, ładną twarz, lśniące włosy i drogie ubrania? Zważając na to kim jest, nie zasługuje.
- Tak, tak, wyobraź sobie, że żyję. – wyszczerzyła się do swojej przyjaciółki, która szła tuż obok. Olka uśmiechała się blado, jak zwykle. Była naprawdę ładną dziewczyną, ale zawsze znikała w blasku diwy. Nie potrafiła wyjaśnić, dlaczego właściwie przyjaźni się z Marią.
- A ona nadal myśli, że była zaproszona na moją imprezę urodzinową.- brunetka westchnęła i przewróciła oczami.- Powinna się cieszyć, że w ogóle ma takiego chłopaka, bo to dzięki niemu się tam znalazła.- fiołkowe oczy momentalnie zniknęły pod przymrużonymi powiekami.
- Czy ona mówi o Monice?- szepnęła jakaś dziewczyna w tłumie.
- Już zdążyła się wam pochwalić?- dziewczyna aż podskoczyła, kiedy zdała sobie sprawę, że Maria zwróciła się właśnie do niej. Wzięła głęboki oddech i już chciała coś odpowiedzieć, ale „napastniczka” zniknęła z jej pola widzenia.
- Jaworska.- cała klasa zamilkła.- To, że nie było mnie przez kilka dni w szkole, nie upoważnia cię do zajmowania mojego miejsca.- wystarczyło, że powiedziała tyle i spojrzała na dziewczynę w ten swój wymowny sposób. Zawsze dostawała to, czego chciała. Nikt nawet nie odważył się na krótkie „ale”. Zadowolona Maria zajęła swoje krzesło, a po chwili na blacie ławki znalazło się kilka książek i długopis.
- Dawno nie sprawdzałam już waszej wiedzy.- nauczycielka sztuki wpatrywała się w dziennik. Przepytywanie z tego przedmiotu należało do rzeczy co najmniej dziwnych, a jednak dotrzymała słowa.- Jabłońska Maria, proszę.- wyczytała w końcu. Po sali przebiegła fala szeptów, ale nikt nie odważył się spojrzeć na dziewczynę.
- W dniu dzisiejszym oszczędzę sobie takich wrażeń.- dało się słyszeć z końca klasy. Siedziała w ostatniej ławce, przy oknie. Wywołanie do odpowiedzi najwyraźniej nie robiło na niej żadnego wrażenia. Za chwilę miała rozpętać się prawdziwa burza w szklance wody.
- Kpisz sobie ze mnie?- młoda kobieta rzuciła jej gniewne spojrzenie.- No już, bez ociągania.
Brunetka doskonale wiedziała, jakie może ponieść konsekwencje, przecież to jej wychowawczyni. Wzruszyła ramionami.- Nigdzie się stąd nie ruszam, a poza tym nie mam pani nic ciekawego do powiedzenia.- jej sarkastyczny ton rozniósł się po całym pomieszczeniu. Nie czekała ani chwili dłużej, zmienna jak pogoda, zapowiadająca piękny dzień, a po chwili trzaskająca piorunami. Jednym energicznym ruchem zmiotła książki do torby. Oniemiali obserwatorzy usłyszeli tylko głośny trzask drzwi i ten równomierny odgłos wysokich obcasów...

***
Metalowe drzwiczki zostały otwarte bardzo szybko, po jednym błyskawicznym przekręceniu kluczyka. W środku wylądował podręcznik do historii sztuki. Kolejny trzask, w którym chyba tak bardzo chciała przekazać całemu światu swoje negatywne emocje. Rozpierało ją od środka. Ten wewnętrzny stan, nie do zniesienia. Zachowanie kamiennej twarzy nie było proste, jednak ćwiczyła to już tyle razy, że stała się mistrzynią w swoim fachu. Byleby inni nie wiedzieli, nie zauważyli.
Gwałtownie cofnęła się i poczuła, że na kogoś wpadła.
- Och, uważaj jak...- zaczęła gniewnie, ale gdy odwróciła głowę, zobaczyła Krystiana. Wysoki ciemnowłosy chłopak przyglądał się jej w jakiś dziwny sposób. Tym razem nie potrafiła odgadnąć jego zamiarów. Stali tak naprzeciw siebie i wpatrywali się sobie w oczy.
- Cześć.- wykrztusiła w końcu Maria. Nie uśmiechnęła się. Nie wykonała ani jednego chociażby przyjacielskiego gestu. Niczego, co mogłoby przynajmniej zachęcić go do rozmowy. Chłopak pomachał kilku dziewczynom nadchodzącym z naprzeciwka. Cieszył się dużym powodzeniem. Był dobrze znany, bo świetnie grał w koszykówkę. Mówiło się, że jest najlepszym graczem w drużynie. Na każdy mecz przychodziło mnóstwo jego fanek, które nawet nie interesowały się sportem. Wydzierały się, skakały, chichotały, a wszystko po to, by zwrócić na siebie jego uwagę. Tylko tyle.
Maria nawet się nie denerwowała. Siedziała w pierwszym rzędzie. Nie reagowała, kiedy on kierował swój wzrok na inną osobę. Przecież nie musiał patrzeć na nią cały czas. Wolała, by skupił się na grze i był najlepszy. Jemu zależało przecież na tym samym. Mógł uzyskać stypendium sportowe! Nie dla pieniędzy, bo tych mu nie brakowało, ale dla sławy, rozgłosu.
Mijała swoje rywalki na korytarzu. Nie dorastały jej nawet do pięt. Podnosiła dumnie głowę i już wszystko było w porządku. Znowu była panią świata, niezależnie od tego, czy w środku kipiała ze złości, przeżywała jakiś głęboki smutek, żal czy nawet radość. Żadna z emocji nie wnosiła do jej wyglądu niczego nowego.
Tylko ten nudny perfekcjonizm. Wszystko idealnie, na swoim miejscu. Tu nie mogło być niedociągnięć. Nie pozwalała sobie na takie rzeczy. Uśmiechała się tylko triumfalnie, kiedy ci przeciętni lustrowali ją z otwartymi ustami.

***
- Jesteś piękna.- delikatnie odgarnął z jej czoła kosmyk ciemnych włosów. Wpatrywał się w nią z miłością i troską. Ona uśmiechała się, nic nie mówiąc. Podziwiała piękne kwiaty, kwitnące krzewy, ogrzewała się w promieniach słońca. Lubiła tak wtulać się w jego silne ramiona. Poczucie bezpieczeństwa, bycie kochaną, to było bezcenne.
- Kochasz mnie?- zapytała całkiem wesołym tonem. Doskonale znała odpowiedź, ale lubiła słyszeć ją milion razy, powtarzaną kilkakrotnie w ciągu wspólnie spędzanych chwil.
- Głupiutka.- chłopak roześmiał się i pocałował ją w czoło.- Oczywiście, że cię kocham. Kocham cię.- pogładził jej włosy i odetchnął głęboko. Sprawiała mu tyle radości, była jego osobistym szczęściem. Chciał być przy niej w każdej chwili. Śmiać się razem z nią. Ocierać jej łzy. Przytulać, całować, trzymać za rękę, żartować, pocieszać, podejmować wspólne decyzje. Tak do końca świata, bo czy jego życie mogło się odbywać bez niej?
- Wiesz... To, że cię spotkałem, było najlepsze w moim życiu. Nigdy nie zapomnę tej chwili. Myślałem, że to złudzenie, moja wyobraźnia, anioł z nieba. A to byłaś ty. I teraz jesteś ze mną.- objął ją mocniej i kolejny raz spojrzał w oczy.
- Będziemy razem na zawsze, prawda?- wyszeptała mu do ucha. Ciepło jej oddechu owiało jego policzek. Głos tej jedynej był piękny nawet spowity szeptem. Czy mogło być na tym świecie piękniejsze stworzenie od niej? Czuł euforię, miał ochotę skakać i śpiewać. Zaczęła rozpierać go energia.
- Krystian, kolacja gotowa!- dobiegło nagle od strony tylnych drzwi.
Trzy słowa przerwały tak piękną chwilę. Chłopak wziął brunetkę za rękę i wolnymi krokami skierowali się w stronę domu.

***
- Słyszałem, że znowu wyszłaś z sali podczas zajęć.- jego głos nie wyrażał emocji, ale po głębszej analizie można było wyczuć nutkę gniewu.
- Wieści szybko się rozchodzą.- wzruszyła ramionami i przechyliła głowę tak, by spoglądać na niego z ukosa.
- Maria... To nie tak ma wyglądać.- oznajmił jej półgłosem. Na widok grupki uczniów objął ją ramieniem. Chciała się wyrwać, ale jego uścisk był dostatecznie mocny, by jej to uniemożliwić.
- Nie będziesz mi mówił jak mam postępować.- odwróciła głowę.- To moje życie, a tobie nic do tego. Krystian, nie oszukujmy się, między nami nie ma już tego, co było kiedyś.- fiołkowe oczy wpatrywały się w zimny metal, z którego były wykonane wszystkie drzwiczki szafek szkolnych. Na chwilę uśmiechnęli się, na pokaz, by wyglądać jak szczęśliwa para.- Wydaje mi się, że ty mnie nie kochasz... A ja nie kocham ciebie.- dodała przez zęby, żeby nie przerywać zadowolonego wyrazu twarzy. Gdy tylko wszyscy zniknęli w dalszej części korytarza, bez trudu wyrwała się z objęć chłopaka i oparła o ścianę.
- Przecież wiesz, że i tak będziemy razem.- odpowiedział jej, wyraźnie pewny swoich słów.- Nasi rodzice nie pozwolą, by było inaczej.- zaśmiał się sarkastycznie.- Wierzysz w to, że możesz się im sprzeciwić? Bo ja nie.- jego wzrok przeszywał ją na wylot.
- Wszystko tylko przez tą korporację. Ciekawe co by było, gdyby ją szlag trafił. Ciekawe.- wyrzuciła z siebie w złości.
- Nawet nie próbuj tak mówić!- w jego oczach zapaliły się jakieś iskry.- Czy ty zdajesz sobie sprawę, ile pieniędzy włożyli nasi ojcowie w ten biznes?- był wyraźnie zdenerwowany jej wcześniejszą wypowiedzią.- Z resztą... gdyby nie to, na pewno nie miałabyś kogoś takiego jak ja.- dodał, jakby sam do siebie.
Wszystko rozpłynęło się w powietrzu. Czułość, troska, poczucie bezpieczeństwa, wspólna radość, motyle w brzuchu, szybsze bicie serca, podekscytowanie w oczekiwaniu na kolejne spotkania. Wspólne marzenia rozwiał nieubłagany wiatr przemijającego czasu. Czy coś pozostało? Czy to już nie jest miłość?
Krystian odwrócił się i podążył w przeciwnym kierunku, nawet się nie oglądając. Maria przyłożyła czoło do chłodnej powierzchni metalu.
„ Co ja wyprawiam? Przecież to moja miłość, to ten facet, który poświęcił mi tyle czasu. Tyle wspólnych chwil. Myślenie o nim zawsze sprawiało, że czułam ciepło w sercu. Co się w tym wszystkim stało?”
Spojrzała na swoją torebkę, watą co najmniej tyle, ile całe ubranie, od stóp do głów, przeciętnego ucznia tej szkoły.
- Zaczekaj!- krzyknęła.- Krystian!- przyspieszyła kroku.
Tym razem słowa „kocham cię” nie chciały przejść przez jej gardło.

------------------------------------------------------------------------------------------------
Po długim czasie jest pierwszy rozdział. To pewnie nie jest to, na co czekaliście, ale dodam go tutaj, może chociaż komuś się spodoba. :) Nie jest do końca taki, jaki chciałabym żeby był. Może następne będą lepsze? Dziękuję za tak duży odzew i cieszę się, że prolog jednak przypadł Wam do gustu! Mam nadzieję, że zdobędę jakichś czytelników.